W co wierzę

22 stycznia 2017
W co wierzę

Nie lubię przestrzeni wirtualnej. Facebook, Instagram i temu podobne, to zdecydowanie nie jest mój świat. Bywam tu dlatego, że prowadzę Slow Move i mam świadomość, że jeśli chcę dotrzeć do większej ilości osób potencjalnie zainteresowanych naszymi zajęciami, muszę tu zaglądać.
Przeglądam strony dotyczące aktywności fizycznej, zdrowego trybu życia, dietetyki, fizjoterapii. Siłą rzeczy czytam też treści dotyczące ogólnie mówiąc, stylu życia. I … czuję się coraz bardziej zmęczona.
Z każdej strony wylewają się złote rady jak żyć. Poczułam, że zaczynam wciągać się w te tryby…
A nie chcę. Nie.

Mam po dziurki w nosie genialnych diet, najzdrowszych form ruchu, najskuteczniejszych metod fizjoterapeutycznych, najnowszych (albo najstarszych) naturalnych metod leczenia – wszystko oczywiście oparte na bazie aktualnych odkryć naukowych (które coraz szybciej się dezaktualizują). Mam dość przepisów na to jak być najlepszą szefową, żoną, matką, pociągająca mężczyzn kobietą, jak wyzwolić swoją kobiecość, jak wydajniej pracować, jak się najlepiej relaksować, jak najlepiej utrzymać porządek w domu, jak być lubianą, jak dobierać kosmetyki, co jest modne w tym sezonie, a co jest passe, jak spędzać jesienne wieczory, jak najlepiej rozgrzewać się zimą, a schładzać latem. Co i jak czytać, czego nie czytać, gdzie na wakacje… Można wymieniać bez końca..

Nie chcę nikogo urazić, ani dawać kolejnych recept.
Każdy ma prawo żyć po swojemu.

Mam tylko wrażenie że w tym wyścigu do doskonałości gubimy siebie. Że nie ma miejsca na to, aby spokojnie przyjrzeć się sobie i poczuć jacy naprawdę jesteśmy, jakie są nasze faktyczne potrzeby i co nam najlepiej służy. I, że gdybyśmy tak nie biegali za kolejnym genialnymi nowościami, byłoby w nas więcej spokoju i szczęścia. Spokojnej radości z życia. Zamiast poczucia, że trzeba być na bieżąco (?), bo inaczej zostaniemy w tyle (?). Ja wiem, że postęp, rozwój, zdrowa konkurencja, ambicje, z czegoś trzeba żyć… Wiem.

Każdy ma prawo żyć po swojemu.
Mamy różne potrzeby, bo jesteśmy różni. Niepowtarzalni.

Pamiętam czasy, kiedy, nie było w Polsce żadnych kursów dotyczących nowych metod fizjoterapeutycznych. Pamiętam czasy, kiedy nie było na przekładów literatury obcojęzycznej, dotyczącej metod usprawniania i pracy z ciałem. Teraz jest w bród jednego i drugiego. Na szczęście. Jest łatwiej. Odkrycie znaczenia powięzi w ludzkim ciele, zmieniło podejście do leczenia, usprawniania i treningów. Pracujemy globalnie.. Wiemy też, że emocje, psychika i ciało to jedno. Leczymy, usprawniamy człowieka, a nie np. kolano czy kręgosłup. To wszystko mnie zachwyca. Zachwycają mnie badacze, którzy dokonują nowych odkryć dotyczących funkcjonowania i leczenia ludzkiego ciała.
Metod pracy z ciałem w fizjoterapii i w treningu jest coraz więcej. Dużo nowych. Przynoszących dobre efekty. Cudownie. Ale…

Nie wierzę, że tylko te najnowsze metody są najlepsze. Nie wierzę w jedną sztywna drogę. W to, że tylko joga jest najzdrowsza dla ciała i umysłu, albo Pilates, albo cardio, czy trening powięziowy (choć moim zdaniem, każdy ruch aktywizuje w jakiś sposób powięź ;)). Nie wierzę też, że Pilates czy cardio itp. są niezdrowe czy nie przynoszą efektu. Ze stretching jest zbędny i szkodliwy, ani w to, że jest niezbędny. Albo że ten rodzaj stretchingu jest lepszy niż inny. I że zawsze trzeba wzmacniać mięśnie poprzeczne brzucha, a prostego nie, albo odwrotnie. I że wdech to tylko przy tym ruchu, a wydech przy innym. I tak dalej. Wszystko zależy od tego z kim i nad czym pracujemy. Jaki ma mamy cel pracy. To samo dotyczy metod fizjoterapeutycznych.

Fizjologia, anatomia i biomechanika człowieka rządzi się swoimi prawami. Jest jaka jest i koniec. To drogowskaz.

Każdy z nas ma jednak inne potrzeby i możliwości. Inny poziom sprawności, swoją niepowtarzalną budowę ciała, swój wzorzec ruchowy. Swoją historię. Osobowość i temperament, które dyktują różne upodobania dotyczące treningu, ale też mogą narzucać formę pracy fizjoterapeutycznej. Dla mnie, im więcej metod pracy z ciałem, tym lepiej. Jest w czym wybierać. Można brać po trochu z każdego koszyczka i mieszać. Próbować, dopasowywać, obserwować, zmieniać jeśli jest potrzeba.
Nie lubię jedynych doskonałych recept na pracę z ciałem. Nie wierzę w takie. Jak w życiu. Każdy z nas jest inny i co innego jest dla niego dobre. W to wierzę i w takim podejściu pracujemy w Slow Move.

Tekst Agata Komorowska

Foto Katarzyna Wojniak