O co chodzi w bieganiu?
31 lipca 2016Ostatnio dużo dzieje się w bieganiu. Zarówno na poziomie zawodowym jak i amatorskim. Dobrze, że bieganie staje się coraz popularniejsze. Wspaniałe wyniki naszych lekkoatletów, dużo osób na ścieżkach biegowych i ja biegająca częściej, więcej, a na pewno świadomiej. Ilu biegaczy, tyle sposobów biegania. Nie chodzi tu tylko o technikę i powód dla którego to robimy. Myślę, że najistotniejsze jest aby czerpać z tej aktywności coś dobrego i ważnego dla siebie. Nie ma znaczenia czy biegamy rekreacyjnie, amatorsko, ambitnie, dla poprawy sylwetki czy towarzysko. Jak we wszystkim- zachowajmy harmonię, nie dajmy się zwariować i podążajmy za swoimi potrzebami w zgodzie ze swoim ciałem.
Jakie może być bieganie?
Proste, piękne, lekkie, łatwe i przyjemne, uprawiane dla samego biegania, nie dla czasów, życiówek i wyścigów.
Bieganie może być bez pośpiechu i oczekiwania do końca treningu czy wyścigu, wolne od biegania na czas i wszechobecnej pogoni za czymś.
Bieganie może być z nienasyceniem i z radością z chwili.
Może być pozbawione celów biegowych i samo w sobie stanowić cel i doświadczenie.
Bieganie może być chwilą dla siebie, momentem na zatrzymanie się, rodzajem medytacji, aktywnością fizyczną i intelektualną.
Może być przyjaznym sportem realizowanym w zgodzie z własnym ciałem, okazją do wsłuchania się w nie, w tempie i długości na jakie nam ono pozwala, na jakie mamy ochotę.
Bieganie może być wolnością, bez narzucania sobie ograniczeń, bez planu, bez założeń, bez pulsometrów, gpsów, aplikacji i sprzętu.
Bieganie może być wyzwalające.
Dla frajdy, dla zdrowia, dla przygody, dla dobrego samopoczucia…
Z drugiej strony w bieganiu może chodzić o współzawodnictwo, o poznawanie granic swojego ciała, o pokonywanie swoich słabości i obserwowanie dobrych rezultatów ciężkiej pracy na treningach, co jest super uskrzydlającym uczuciem.
Wówczas bieganie zaczyna stawać się pasją i nałogiem, czytasz wszystko, co wpadnie w ręce na ten temat, fascynujesz się historiami mistrzów tej dziedziny, poszukujesz planu i recepty na to, aby wykręcić jak najlepszy czas, marzysz o „więcej”, może o podium, a może o przekraczaniu siebie choćby o kilka sekund podczas kolejnego startu. Trudno powiedzieć dlaczego. Po prostu, tak się dzieje.
Niewiele rzeczy tak cieszy jak ukończenie wyścigu z wymarzonym czasem, nie mówiąc już o zajęciu czołowej lokaty.
Nie wiadomo kiedy bieganie staje się naturalną, codzienną czynnością, której domaga się nasze ciało i umysł.
Każdy trening jest określony i zaplanowany. Już nie wychodzisz pobiegać- idziesz na trening i odczuwasz wielką satysfakcję, gdy go zrealizujesz zgodnie z założeniami.
Tak więc jest plan, są założenia, jest bieganie na tempo.
Liczą się wyścigi oraz poznawanie i przekraczanie swoich granic-to tzw. cele biegowe.
Cele, które nadają treningom nowy sens i motywację.
Cele, które są jak marzenia- one nie ograniczają, zwyczajnie pragniesz je zrealizować.
Szanujesz ciało i słuchasz jego sygnałów. Dążysz do tego, by było jak najdoskonalszym narzędziem do realizacji biegowych marzeń.
Postęp treningowy i kalendarz startów nakręca Cię i motywuje do dalszej pracy.
Pojawia się opanowanie i koncentracja, pokonywanie bólu wysiłku, determinacja, by nie odpuszczać na treningu i podczas wyścigu. A potem wielka satysfakcja, że udało się wytrwać. To niesie na skrzydłach i na długo ładuje baterie.
Niepostrzeżenie, a w końcu bardzo zauważalnie życie podporządkowujesz treningom, startom i regeneracji (to też komponent treningu).
Twoja dieta, wakacje, wyjazdy, spotkania towarzyskie, czas spędzony w kuchni, na zakupach czy przed komputerem i ogólnie cała prywatność jest zarezerwowana głównie dla biegania.
Trudno wskazać o co w tym wszystkim chodzi.
O rzucanie wyzwań samemu sobie?
O ciekawość możliwości organizmu?
O samodoskonalenie i dyscyplinę wewnętrzną?
O dostarczenie sobie wrażeń?
Do biegania podchodzimy w różny sposób i wszystkie postawy są ok. Opisałam dwa podejścia, na pewno jest mnóstwo innych. Warto mieć w głowie to pierwsze choćby po to, aby nie zatracić radości z biegania, nie utracić pasji, nie ograniczyć wolności reżimem planu treningowego, nie uczynić z hobby obowiązku. Nie zapominajmy o prostocie, swobodzie, przyjemności ruchu- ważnych cechach biegania.
Być może już biegasz , być może chcesz zacząć przygodę biegową.
W obu przypadkach dobrze jest sobie uświadomić dlaczego akurat bieganie. Każdy powód jest dobry. Bieganie amatorskie rekreacyjne jest korzystne niemal dla każdego – możemy biegać dla zdrowszego ciała lub spokoju ducha. Bieganie amatorskie na poziomie wyczynowym jest równie wspaniałe jeśli dostarcza nam satysfakcji i nie obciąża naszego zdrowia.
Jeśli biegasz dla zrelaksowania się lub dla zrzucenia nadwagi, nie narzucaj sobie szybkiego tempa, truchtaj w tzw. tempie konwersacyjnym 30-60 min.
Gdy wcześniej nie biegałaś i chcesz zacząć, bezpiecznym i skutecznym rozwiązaniem będzie łączenie truchtu z marszem, np. wg metody Gallowaya http://www.runners-world.pl/ludzie/Metoda-Gallowaya-do-biegu-mozna-dojsc,4225,2
Natomiast jeśli podchodzisz do biegania bardziej wyczynowo, realizujesz plan treningowy i nastawiasz się na wyniki w zawodach, nie zapominaj, że to Twoja piękna pasja. Niech nie stanie się kolejnym obowiązkiem lub źródłem stresu i problemów ze zdrowiem.
Moja przygoda biegowa trwa od dobrych paru lat i przeszła ewolucję. Zaczynałam od kompletnego zera, z czystej potrzeby nowego doświadczenia ruchowego, trochę z chęci zrzucenia paru kilogramów i poprawy formy. A także oby odreagować- intuicja podpowiadała mi, że podczas biegu otrząsnę się ze stresu i spojrzę na sprawy w dystansem. Przez kilka lat biegałam sporo i często, nie licząc tempa ani ilości kilometrów. Wychodziłam pobiegać o rożnych porach i biegałam w komfortowym tempie dotąd aż miałam ochotę i siłę. Skupiałam się na widokach, na oddechu, na muzyce w słuchawkach, obmyślałam różne sprawy i układałam plany. I zawsze po mniej więcej 15 minutach ogarniała mnie euforia i lekkość, co utrzymywało się długo po treningu. Starałam się biegać w przyjemnym otoczeniu, najchętniej las lub polne, terenowe ścieżki. Przez te lata dużo czytałam o bieganiu. Zrobiłam sobie solidną podbudowę kilometrażową, całkiem dobrą formę oraz wydolność pod przyszłe (nie planowane wtedy) starty. W ubiegłym roku po raz pierwszy doznałam kontuzji. Ból łydki był tak silny, że na kilka miesięcy wyłączył mnie z biegania. Ten czas pozwolił mi zrozumieć jak wiele daje mi bieganie i jak jest dla mnie cenne. Każdego dnia starałam się leczyć kontuzję i ubolewałam nad tym, że nie mogę biegać. W końcu ból odpuścił i powoli wracałam do treningów. Wtedy ot tak poczułam potrzebę wystartowania w zawodach. Moim ulubionym dystansem było i jest 10 km. Na krótszych odcinkach biega się szybko, a na długie, 20 km i więcej nie czułam się gotowa zarówno psychicznie jak i kondycyjnie. Pierwsze starty przebiegałam w tempie treningowym, nie ścigałam się lecz po prostu doświadczałam nowej sytuacji, a celem było ukończyć bieg. To również z czasem się zmieniło. Niespodziewanie obudził się we mnie duch rywalizacji. Po prostu bardzo mnie cieszy, gdy mogę ścigać się z innymi oraz poprawiać swój czas na trasie wyścigu. Aby biegać szybciej zaczęłam trenować siłę, tempo i wytrzymałość biegową korzystając z własnego planu treningowego, z zegarka, z pomiarów i ze sprzętu. Spróbowałam sił w zawodach na 5 km i 7 km. Poszło całkiem dobrze. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu i jeszcze większej radości kilka razy stanęłam na podium. Tak bardzo cieszą mnie starty i treningi, że trudno wyobrazić mi sobie życie bez tego. Mój kalendarz biegowy czyli daty zawodów, w których wezmę udział jest zaplanowany na pół roku do przodu. Czuję się prawie gotowa na start w maratonie. Odwlekam jeszcze tę decyzję bo wiem, że to ogromne obciążenie. Taki bieg trzeba rozegrać odpowiednio w głowie zarówno podczas przygotowań jak i na trasie w dniu wyścigu. Tak wygląda moje bieganie dziś, teraz. Marzę o tym by biegać do starości, by z powodu biegania podróżować po świecie, by zacząć uprawiać także biegi górskie, by trenować jak najwięcej w leśnych, pagórkowatych terenach. Nigdy nie będę zawodowcem ale bywa, że okresowo przygotowuję się na zbliżonym poziomie i czerpię z tego energię. Pomaga mi w tym, a z pewnością nie przeszkadza moja praca w Slow Move – prowadzenie zajęć Pilates oraz treningów biegowych. Pod względem wiedzy o ciele i treningu, jako fizjoterapeutka i instruktorka, prawdopodobnie sytuuję się w korzystniejszym położeniu niż gdybym pracowała 8 godzin za biurkiem. Doceniam to i staram się wykorzystywać. Wciąż mam entuzjazm i tę świeżość, która towarzyszyła mi od początku, przez pierwsze lata biegania. Podczas krótszych treningów skupiam się na założeniach, na tempie, pulsie, czasie i innych technicznych sprawach. Ale podczas długich, spokojnych rozbiegań podziwiam otoczenie, patrzę na świat i myślę o życiu. Medytuję i rozkoszuje się tą chwilą. Zatrzymuję się biegnąc. I mam wielką frajdę.
Wiem, po co biegam, co mi to daje teraz i dotychczas. Z biegania czerpię dużo dobrego zarówno dla ducha jak i dla ciała i na tym się skupiam. Nie wiem dlaczego tyle się zmieniło w moim bieganiu. Pewnie jest jakiś powód. Ale czy to takie ważne? Każdy ma swój powód. Wszystkie są dobre. Taka jest moja filozofia biegania. Serdecznie zapraszam na wspólne treningi.
Tekst Justyna Jasłowska