Justyna Jasłowska o swojej pasji
11 marca 2015Tancerka i choreograf, instruktorka Pilates, ukończyła socjologię i fizjoterapię. W Slow Move prowadzi m.in. Flow Stretch, Fit Dance i Let’s Dance. Zgodziła się na szczerą i dość intymną rozmowę…
Jak zaczęła się Twoja pasja tańcem i choreografią?
Od dziecka rwałam się do tańca ale ze względu na to, że dorastałam na wsi, w górzystym rejonie, na południu Polski dostęp do edukacji tanecznej był utrudniony. Sporadycznie uczęszczałam na warsztaty i tańczyłam od pierwszej do ostatniej piosenki na szkolnych dyskotekach. W liceum zaczęłam się interesować tańcem od strony teoretycznej, antropologią tańca, jego kulturowymi aspektami, pierwotnością. Z tych zainteresowań zaczęłam czerpać na początku studiów, gdy poznałam grupę ludzi, którzy podobnie myśleli. Od wspólnych rozmów i fascynacji zaczęły się pierwsze próby w kierunku poszukiwań ruchowych. Z grupą przyjaciół stworzyliśmy w Lublinie zespół Teatr Maat Projekt, z którym zaczynałam, rozwijałam się i współpracowałam 7 lat. Zaczynaliśmy zupełnie amatorsko ale byliśmy totalnie owładnięci swoja pasją i na przestrzeni kilku lat przerodziliśmy się w profesjonalnie funkcjonujący zespół, który obecnie jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych w kraju (www.teatrmaat.pl). Oczywiście nasze zainteresowania i prace ewoluowały i przeszły wielką przemianę w stosunku do tego, co robiliśmy na początku. Równolegle z pracą w Maat pracowałam nad własnymi, niezależnymi choreografiami, rozwijałam swój warsztat, nabywałam doświadczeń w spotkaniach z różnymi choreografami i tancerzami, aż na pewnym etapie poczułam, że chcę działać całkiem niezależnie, tworząc prace solowe jak i we współpracy z artystami, którzy imponują mi i z którymi dostrzegam możliwość porozumienia zawodowego
Jak w miarę nabierania doświadczenia ewoluowało Twoje podejście do tańca, jego rozumienie?
Trudno mi wskazać na konkretną linię zmiany przechodzącą od tego, co było kiedyś do tego, co jest teraz. Chyba od zawsze miałam podobny jak obecnie sposób myślenia o tańcu i choreografii. Oczywiście, że z czasem, wraz z doświadczaniem siebie ale i innych artystów i ich dróg, wiele się w moim podejściu zmieniało i pewnie jeszcze zmieni. Kiedyś uważałam, że taniec to bardzo zaborcza dziedzina, która nie stwarza przestrzeni na cokolwiek innego w życiu, jak praca nietaneczna, rodzina, projekty okołotaneczne czy na pograniczu animacyjnych. Obecnie wręcz jestem przekonana, że potrzebne są dodatkowe, inne niż taniec przestrzenie, że wszystko co nas zbliża do codziennego życia konstytuuje naszą dojrzałość, rozszerza perspektywę, a to z kolei znajduje przełożenie w pracach artystycznych. Zmienił się również mój stosunek do ciała, o które zaczęłam bardziej umiejętnie, całościowo, z nastawieniem prozdrowotnym dbać. Paradoksalnie, im bardziej taniec na poziomie fizycznym stawał się dla mnie sprawą drugorzędną, tym szczególniejszą uwagę poświęcam ciału i dbałości o zdrowie. Z czasem chyba też znikła u mnie tendencja do wartościowania technik tańca, dzielenia choreografii na „ten na poziomie” i „te słabe”. Nie mówię o poziomie wykonania. Nabrałam chyba czegoś, co mogłabym określić szacunkiem do czyjegoś wyboru i pracy. To z kolei rodzi postawę większej otwartości i koniec końców ubogaca. Zauważyłam, że odchodzę od punktu, który można zabawnie nazwać „syndromem młodego choreografa czy tancerza” polegającym na tym, aby przede wszystkim produkować efektowny ruch, dużo ruchu, dynamiki, ekspresji itp. Nie chcę przez to jednak powiedzieć, że interesuje mnie tylko minimalizm. Bardziej chodzi mi o świadome decyzje i zgodność choreografii z procesem. Ruch i finalna choreografia dobrze, moim zdaniem, gdy są wyborem, a nie wypadkową aktywności na poziomie ciała. Wtedy wiemy o co nam w tym tańcu chodzi.
Skąd wziął się pomysł na zajęcia Let’s Dance?
Z przekonania, że taniec jest egalitarny. Z myślenia o tańcu jako o czymś, co nie jest uprawnione tylko do pokazywania w warunkach scenicznych. Przecież ludzie tańczą w klubach, w domu i to sprawia im przyjemność. Swobodnie improwizują ale wciąż tańczą. Oczywiście, jest różnica między profesjonalnym, a amatorskim tańcem ale ja tego nie wartościuję. Taniec, moim zdaniem, to nie jest aktywność, która ma jedynie rację bytu „na salonach”. Kolejną kwestią, którą spostrzegam to kojarzenie tańca z młodością i przypisaną młodzieńczości witalnością. Ok, taniec kojarzy się z ponadprzeciętna sprawnością. Ale tak nie musi być i, jak dla mnie, nie jest. Taniec, poza tymi formami które mieszczą się w obszarze ściśle określonych standardów opartych na konkretnej technice, jest także sposobem na uzewnętrznianie obrazów poprzez ciało na drodze indywidualnej ekspresji. Taki proces jest dla mnie najbardziej interesujący. Ta ekspresja może przybrać bardzo dynamiczną, zaawansowaną formę ale również wyrazić się subtelnie, np. samymi dłońmi. I wiek nie ma w tym przypadku znaczenia. Chodzi o intencję, o dialog z ciałem i zasobami jakimi dysponujemy. A ciało, które posiadamy jest nośnikiem, kanałem do wyrażania siebie. Ono nas określa w pewien sposób w ruchu ale nie ogranicza. Dla każdego stwarza indywidualną możliwość wyrazu. To jest ciekawe, piękne i dające ogromne możliwości jeśli ten fakt dostrzeżemy i zaakceptujemy. Wychodząc z takiego założenia uznałam, że dojrzałość jest etapem, który wręcz działa na korzyść jeśli chodzi o świadomość i powód ruchu w tańcu. Zdaję sobie sprawę, że ze względu właśnie na wiek osoby dojrzałe są obyczajowo wykluczone z uczestniczenia w okolicznościach, gdzie się tańczy (warsztaty, kluby). Jednocześnie pokutuje stereotyp opierający się na założeniu, że zajęcia taneczne dla seniorów powinny być budowane na formach „lekkich, miłych i przyjemnych”. To, co proponuję na zajęciach także dostarcza przyjemności ale nie jest banalizujące zarówno w odniesieniu do pracy z ciałem jak i do uczestniczek.
Od kilku lat prowadzę zespół taneczny kobiet po 60tce, stworzyłam również z kobietami w podobnym wieku spektakl.
Co jest istotą tych spotkań?
Trudno ująć to w jednym zdaniu ale myślę, że szeroko pojęte uwolnienie. Nie chcę aby to zabrzmiało w „nawiedzony” sposób. Chodzi mi o uwolnienie się od stereotypowego myślenia o tańcu jako o zamkniętej formie opartej na ściśle określonych krokach, choreografii, zarezerwowanej dla młodych, sprawnych osób. Uwolnienie się również od myślenia o tańcu tylko w kategoriach fizycznych. Tu dochodzimy do bardzo istotnej dla mnie myśli- że w tańcu ważniejsza niż ciało jest „głowa” czyli to jaki mamy pretekst, powód czy inspirację aby się poruszać. Dlatego istotą tych zajęć jest taki ruch, który powstaje wtórnie wobec obrazów i wyobrażeń, z którymi pracujemy. To nie jest taniec tylko na poziomie fizycznym. Ważniejsze jest to, co nami porusza niż to jak się ruszamy. Jeśli znajdujemy powody do ruchu to taniec zaczyna się dziać samoistnie i może trwać bardzo długo. Wówczas nasze ciało wyraża i ilustruje to, co toczy się w głowie. W tym celu sięgamy do ćwiczeń wyobrażeniowych ale bardzo konkretnych, odwołujących się do wizualizowania, zarówno w odniesieniu do przestrzeni jaki i do ciała. Posługujemy się świadomą, opartą na pewnej strukturze improwizacją jako metodą najbardziej uwalniającą i stwarzającą najwięcej przestrzeni do wyrażenia siebie. Uwalniamy się także wobec muzyki czerpiąc czystą przyjemność w podążaniu za nią.
Co najciekawszego dla Ciebie jest w tych spotkaniach?
Każde spotkanie jest inne bo pracujemy z czymś żywym, nie odtwarzamy jednej, określonej formy. Ciekawie jest obserwować jak różny jest nasz taniec w zależności od samopoczucia, czasu w jakim się znajdujemy, stanu psychofizycznego. Jak oddziałuje i przekłada się na ciało muzyka, realizowanie tego samego zaproponowanego zadania, ale na różnych stopniach intensywności i dynamiki, jak wpływa na sposób poruszania się uwzględnianie poziomów i płaszczyzn przestrzeni. Wszystko może być źródłem odkrywania jeżeli sobie na to pozwolimy. I doświadczanie tego w korelacji do innych uczestniczek jest dla mnie czymś najciekawszym.
Jak zachowują się panie na pierwszych zajęciach, jak to się zmienia z czasem?
Na zajęcia trafiają panie, które nie miały wcześniej doświadczeń tanecznych i w rozmowach ze mną wyrażają obawę, że nie sprostają z przyczyn fizycznych. Ale już po pierwszych zajęciach ta wątpliwość rozwiewa się. Również pojawia się czasami zaskoczenie wynikające z tego, że nie uczymy się choreografii. Naturalnie też pojawia się bariera przed swobodnym, niesformalizowanym ruchem i improwizacją. Trudno się temu dziwić skoro przez całe życie jesteśmy uczeni do funkcjonowania według wzorców. Ale wspomniane obawy czy trudności znikają przeważnie już po pierwszych, drugich zajęciach. Widać coraz mniej nieporadności i „krytyka wewnętrznego” a coraz więcej entuzjazmu.
Co przynoszą naszemu ciału i psychice zajęcia Let’s Dance?
Dla ciała jest to rodzaj ogólnokondycyjnego treningu w tempie cardio, podczas którego zaangażowane są wszystkie grupy mięśniowe. Poszerzamy również zakresy ruchu oraz elastyczność stawów. To oczywiście wpływa pozytywnie na nasze samopoczucie chociażby z powodu endorfin. Ale nie tylko. Mając uwagę przeniesiona w obszary związane z wyobraźnią, po godzinnym treningu czujemy się zrelaksowane i spokojniejsze, a jednocześnie pobudzone intelektualnie.
Nowe pomysły, plany, marzenia związane z tańcem i choreografią?
Nie sięgam planami bardzo daleko, myślę najdalej na kilka miesięcy w przód. To taka profesja, zwłaszcza gdy jest się freelanserem, że jest to nieczęsty luksus aby mieć skonkretyzowane plany choćby na rok. W najbliższym czasie rozpoczynam pracę nad kolejnym solowym spektaklem, który będzie krytycznym odniesieniem do pracy Tadeusza Kantora, zwłaszcza jego wybitnego spektaklu „Umarła klasa”. Poza tym nieustannie marzy mi się współpraca z kilkoma młodymi choreografami z Polski i zagranicy bo prace solowe robiłam przez ostatnie 4 lata i chciałabym znów działać z grupą ludzi. Chciałabym również spróbować pracy jako choreografka ruchu scenicznego w teatrze dramatycznym. Taniec to moje narzędzie pracy ale oprócz tego język, którym się ochoczo posługuję dlatego wszelkie formy aktywności w tym obszarze są dla mnie pociągające. A jeśli chodzi o moje upodobania w utrzymywaniu się w formie to ostatnio bardzo dobrze czuję się z izraelskim treningiem tanecznym GAGA i staram się tak często jak to możliwe uczestniczyć w takich warsztatach.
Co chciałabyś powiedzieć Paniom uczestniczącym w Let’s Dance, tym które zamierzają się zapisać lub jeszcze się wahają?
Jestem pewna, że się „nadajecie”. Bo ruch i myślenie jest naturalną funkcją i potrzebą każdego człowieka, a taniec nie polega tylko na tym aby kręcić piruety.
Pytała Agata Komorowska
Foto Maciej Komorowski